Forum UL Strona Główna
 Forum
¤  Forum UL Strona Główna
¤  Zobacz posty od ostatniej wizyty
¤  Zobacz swoje posty
¤  Zobacz posty bez odpowiedzi
UL
Forum pszczolek z 25 ULa
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie  RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 
 
Wspomnienia kierownika wesołej budowy I

Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum UL Strona Główna -> Zlote mysli / Humor Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Wspomnienia kierownika wesołej budowy I
Autor Wiadomość
Ojciec Pszczelarz




Dołączył: 24 Lip 2006
Posty: 79
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 11:18, 18 Sie 2006    Temat postu: Wspomnienia kierownika wesołej budowy I
 
Jeśli nie jesteś budowlańcem i kochasz swoją pracę, to nie czytaj tych autentyków. Istnieje bowiem bardzo duże prawdopodobieństwo, że po przeczytaniu zechcesz zostać kierownikiem budowy.

Budowa mostku w jednej pipidówie. Stary most wysadzony dynamitem, przez rzeczkę przerzucona prowizorka dla pieszych. Na kładce stoi kierownik budowy (to ja) wk***ony do łez z jakiegoś powodu, którego nie pamiętam. Koniec szychty, do pracy przychodzi stróżka - nudna baba cierpiąca na nieuleczalne rozwolnienie werbalne. Podchodzi do mnie i jak zwykle nawija a ja jak zwykle kombinuję jak ją zbyć. Dialog (w oryginale po śląsku):
- He kierowniku a ja jeszcze pamiętam jak ta rzeczka była czysta i żyły w niej bobry i ryby i raki ale wie kierownik to było bardzo dawno jak jeszcze byłam mała...
Ja jej wchodzę w słowo i odpalam:
- Tiaa a jeszcze dawniej to po tych łąkach biegały dinozaury!!
Ona zamilkła, patrzy na mnie i mówi:
- A tego to prawie nie pamiętam, bo wie pan, ja wcześniej to mieszkałam w sąsiedniej wsi...

* * * * *

Ej z tymi stróżami na budowie to ja miałem. Jeden z nich (robotnicy nazywali go Skunks, zgadnijcie czemu) miał zwyczaj w nocy podkradać im cukier i kawę ze słoików. Pewnego razu - godzina siedemnasta a jego nie ma. Zadzwoniłem po zmiennika - przyszedł, a brygada do domu. Drugiego dnia to samo - Skunksa nie ma w pracy, zmiennik przyszedł a brygada do domu. Trzeciego dnia pod szychtę już się lekko zapieniłem i zajechałem do niego do domu. Otwiera mi żona (Skunksowa... słowo... Od razu poznałem...). Pytam co z nim a ona mówi:

- Panie on już trzi dni mo taki drapszajs że mu za pierona nie pozwola z kibla wstować bo zaroz mom brunotne szlajfy na zolu...*

No cóż, człowiek chory - trudno. Jadę z powrotem na budowę a moje chłopki rotflują na podłodze w pakamerze.

- Co jest k***a pytam grzecznie.

Dopiero po tygodniu mi powiedzieli, że do cukru który Skunks kradł w nocy spawacze dosypali boraksu w stosunku 1:1...


*Panie on już od trzech dni ma takie rozwolnienie, że nie pozwalam mu za nic wstawać z toalety bo od razu mam na podłodze brązowe smugi.

* * * * *

A na jedną budowę przypałętał się do nas pies - mały pokraczny pokurcz. Moje Czerwone Brygady nazwały go Łachudra. Cieśla zrobił Łachowi budę ze sklejki pod pakamerą, dostał miskę i obrożę ze sznurka i wszystko byłoby słodko, gdyby nie to, że Łachu był straszliwą fleją i nie mógł się nauczyć srać w jednym miejscu.
Stróżem na budowie był mały długowłosy gnom bez zębów, którego nazywali Renegat, bo zawsze na szychtę przyjeżdżał na Komarku.

Renegat miał obowiązek w ciągu nocy robić obchód placu i z reguły to czynił, a dowodem były kaktusy Łachudry, które rano ostentacyjnie i z niemym protestem na twarzy zdzierał z butów.
Pewnego ranka przyjeżdżam na budowę, a tu w misce Łacha leży wielka, tłusta i na oko świeża wędzona makrela. Co jest kurde, myślę - dostawać dostawał ale z reguły jakieś resztki ze śniadania. Kto mu to dał? Chyba nie Renegat, bo go nie cierpiał.
Renegat podchodzi, zadowolony z siebie, i mówi:

- Jo mu to doł! Czytołech, że w rybach je fosfor i żech se pomyśloł, że jak sie pieron ryba zje to mono te gówna bydom w nocy trocha świecić...

* * * * *

Roboty rozbiórkowe na moście siarczystą zimą. Czerwone Brygady czasowo w niebieskich kufajach i uszankach, kują beton młotami pneumatycznymi. W zimie wilgoć zawarta w sprężonym powietrzu zamarza i młoty, jak to się mówi, "nie pierą".
Rada na to jest prosta - nie żadne smarownice czy inne tam magiczne wynalazki, tylko po prostu odkręca się wąż powietrzny i wlewa do młota trochę denaturatu - i po 5 minutach można normalnie pracować dalej. Metoda dobra, a że trochę śmierdziało, to już trudno. Podobno od smrodu jeszcze nikt nie umarł hiehie. Ale waliło od nas na całą wieś..
Obok budowy był sklep. Codziennie rano chodziłem tam - czasem jeszcze przed otwarciem, od tyłu - i kupowałem pięć - sześć flaszek denaturatu. Pewnego razu właściciel sklepu - zamiast, jak zwykle podać mi butelki, skasować forsę i schować się do ciepłego - wciągnął mnie do środka i powiada:

- Chopie jak wos na tyj budowie nie styko na gorzołka, to jo wom dom na krecha, ino nie pijcie mi tego...

* * * * *

Pewnego razu niewielka lokalna powódź zalała nam plac budowy. Zaalarmowali mnie, przyjechałem w niedzielę po południu razem z częścią Czerwonych Brygad, żeby jeszcze coś próbować uratować. Kierowcy kazałem wrzucić na Stara lekką łódkę z laminatu, która doraźnie służyła jako piaskownica wnukom brygadzisty, do tego wiosła, kamizelki i takie tam.
Plac znajdował się za wałem, w takim jakby zakolu bez odpływu, przy samej rzece, tak że fale nie szły już i woda była spokojna. Plac był zalany do poziomu gdzieś półtora metra - metr sześćdziesiąt. Pływamy łódką, łowimy co się da - jakieś kantówki, bale, puste i pełne beczki - wszystko, czego jeszcze woda nie zabrała, i holujemy to na suche. Jedni łowią, drudzy ładują na samochód, i tak na zmiany. Kierownik też dla kondycji postanowił se powiosłować.
Zeszło nam parę ładnych godzin i zaczynało zmierzchać. W łódce płynąłem z niejakim Gutkiem - ja wiosłowałem, a on trzymał towar na linie. Naraz Gutek strzelił karpia, otwarł oczy tak, że mu mało nie wypadły, podniósł drżącą rękę i pokazywał na coś za moimi plecami, mówiąc:

- Dydydydydydydydy.............

a blady był jak śmierć na urlopie.
Odwróciłem się i też się przestraszyłem - na powierzchni wody poruszała się ludzka głowa...

Po dłuższych oględzinach pokazało się, że głowa porusza się mniej więcej pionowo. Postanowiłem podpłynąć i obadać zjawisko, nie zważając na protesty Gutka, który klekotał zębami jęcząc "Zzzzzzzzzooommmmmmmbiiiiiiii..."

Okazało się, że to stróż szedł do pracy... Nawalony w drebiezgi... Nawet nie zauważył, że wlazł po szyję w wodę...

A na dodatek za kierownicę prowadził rower.


Autorem wszystkich powyższych jest lansky. Gratulujemy, dziękujemy, zazdrościmy, tęsknimy i chcemy więcej!

c.d.n.



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry Zobacz profil autora
THOMAS
Administrator



Dołączył: 24 Lip 2006
Posty: 524
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Częstochowa

PostWysłany: Pią 19:56, 18 Sie 2006    Temat postu:
 
hehe dobre a szczególnie z tym denaturatem ;]



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry Zobacz profil autora
zieko




Dołączył: 26 Lip 2006
Posty: 378
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Lublin

PostWysłany: Pią 14:10, 29 Wrz 2006    Temat postu:
 
No dobre dobre

Ja tez kiedys jak jechalem busem z lublina do janowa lubelskiego to sie nasluchalem opowiesci z budowy dobre poltorej godziny smiechu bylo w polowie zaludnionego po brzegi busika



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   

Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum UL Strona Główna -> Zlote mysli / Humor Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
 
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

 
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo

Powered by phpBB © 2004 phpBB Group
Galaxian Theme 1.0.2 by Twisted Galaxy